Hejka hej :)!
Oto kolejna książka jednego z moich ulubionych autorów. Dostałam ją od Tessy i nareszcie udało mi się ją przeczytać :). I nie żałuję ani jednej sekundy spędzonej przy tej książce. Z resztą przeczytałam ją niesamowicie szybko. No, ale koniec tej paplaniny, czas zabrać się za recenzję.
Ameryka ze zdegradowanym środowiskiem naturalnym, podziałem na kastę biednych i bogatych, i wszechobecną telewizją Free Vee. Jedyną rozrywkę stanowią rozmaite teleturnieje i gry, których uczestnicy ryzykują życiem, gdyż rząd właściwie zalegalizował morderstwo. Przebojem jest prowadzona na żywo i rozbudzająca najgorsze instynkty gra Uciekinier. Zgłaszający się mają w niej szansę wygrać miliard dolarów - muszą jedynie przez trzydzieści dni zwodzić pogoń polujących na nich morderców, zwanych łowcami. No i wszechobecnej policji. Jak dotychczas nikomu się to nie udało.
Dla Bena Richardsa udział w tej grze to jedyny sposób na zdobycie pieniędzy potrzebnych do uratowania jego osiemnastomiesięcznej córki Cathy. Przechodzi pomyślnie testy umysłowe i sprawnościowe, i przystępuje do gry. Rozpoczyna się pościg. Przegrana przyniesie tylko śmierć. Ale zwierzyna okazuje się sprytniejsza od myśliwego...
Czy tylko mi opis fabuły kojarzy się trochę z Igrzyskami śmierci? Ale na pewno nie są to powieści identyczne. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że jest to historia jedyna w swoim rodzaju. Z pewnością jest to dotychczas najlepsza książka Stephena Kinga, jaką miałam okazję przeczytać. Wciągnęła mnie w swój świat bez reszty. Akcja wartko parła do przodu, często skręcając w bardzo nieprzewidywalnym kierunku. A zakończenie było szczególnie zaskakujące. Co tu dużo mówić, ta pozycja bardzo przypadła mi do gustu i serdecznie ją polecam ^^.
Bohaterowie także są nietuzinkowi. Szczególnie główny bohater - kochający ojciec i mąż, biedny, jednak piekielnie inteligenty. Na uwagę zasługują również osoby, które Richards spotyka na swojej drodze. Nie będę za dużo zdradzać, bo nie chcę spojlerować, ale przedstawiają oni grono wiarygodnych, prawdziwych postaci. Każdy z nich, żyjąc w tym podupadającym społeczeństwie i świecie, ukształtował swój niepowtarzalny charakter. Każdy ma swoje cele, wartości, marzenia... Nie zabraknie również czarnych charakterów, jednak, jak wszystkie postaci w tej książce, nie są oni wyłącznie źli (lub wyłącznie dobrzy). Słowem, pełna obsada zwykłych, prawdziwych, ale jednocześnie silnych i odważnych postaci.
Jeżeli chodzi o opisy, to nie ma co tutaj mówić. W końcu to przecież Stephen King. Są one pełne, ale równocześnie nie dłużą się podczas czytania. Wspaniale oddziałują one na wyobraźnię, pozwalając czytelnikowi przeżywać niebezpieczne przygody razem z Richardsem. Właśnie ta magia jest jedynym z czynników, dzięki którym tak uwielbiam warsztat Stephena Kinga.
O stylu autora również nie będę się zbytnio rozwodzić. To po prostu rzemiosło Stephena Kinga. Jego styl pisarski zawsze robił na mnie wrażenie. Choć może nie ma w nim nic odkrywczego czy oryginalnego, to ten autor zawsze potrafi mnie czymś zaskoczyć i zadziwić. Posługując się prostym i zrozumiałym językiem King opowiada niezwykle wciągające historie. Muszę koniecznie przeczytać jakiś horror jego autorstwa :).
Oprawa graficzna jest zadowalająca. Okładka jest naprawdę klimatyczna, czcionka odpowiednia do wygodnego czytania i marginesy nie są za duże. Aczkolwiek, jak zwykle, brakuje mi tu jednej rzeczy: twardej okładki :/. Ale za to jest ona usztywniana, co pozwala choć trochę zmniejszyć ryzyko uszkodzeń. No ale cóż, nie wszystko może być perfekcyjne.
Gorąco z całego serca polecam Uciekiniera wszystkim, którzy chcą zagłębić się w twórczość Stephena Kinga lub po prostu szukają książki pełnej akcji i sensacji, czasem przyprawiającej o ciarki. Daję jej 24/25 punktów :).
Jak w szkole? Ja już mam bardzo dużo roboty :/. Niestety, liceum to nie przelewki. Ale życzę wszystkim (i sobie!) jak najlepszych wyników i jak najwięcej czasu wolnego :).
A tymczasem nie dajcie się i do zobaczenia już niedługo ^^.
Luriko