Dzisiaj coś o jednej z moich ulubionych trylogii - mowa oczywiście o "Więźniu labiryntu". Ostatnią część skończyłam czytać kilka tygodni temu, jednak nadal często powracam do niej myślami. W pierwszym tomie poznajemy kilkunastoletniego Thomasa, który zostaje przywieziony ciemną windą do miejsca, gdzie wita go grupa chłopców. Nie ma pojęcia, dlaczego się tam znalazł, nie pamięta niczego poza własnym imieniem. Okazuje się, że trafił do Strefy, miejsca otoczonego potężnymi murami, za którymi kryje się przerażający Labirynt.
Jeśli lubicie pełne napięcia historie, pytania na które nie ma odpowiedzi, sytuacje, w których zdawałoby się, że nie ma żadnej nadziei, to ta książka jest dla Was! Czytałam już dosyć dużo dystopii, jednak ta szczególnie zapadła mi w pamięć. Mamy okazję poznać ciekawych bohaterów: wspomnianego już Thomasa, rozsądnego Newta, sarkastycznego Minho czy sympatycznego Chucka.
W kolejnych częściach trylogii poznajemy świat zewnętrzny, czyli Ziemię spaloną przez rozbłyski słoneczne i opanowaną przez wirusa, który atakując mózg, powoli zabiera człowieczeństwo. Lubię takie klimaty, to kolejny powód mojej sympatii do tych książek. Po przeczytaniu nasunęła mi się pewna myśl: kiedyś w końcu ludzie sami się doprowadzą do zagłady.
Teraz kilka słów o filmie: niestety dość mocno odbiegał od książki, zabrakło mi kilku scen i pewnych ważnych elementów, takich jak slang Streferów czy telepatia między Thomasem i Teresą. Mimo wszystko podobał mi się, a to duża zasługa scenografii i aktorów. Muszę przyznać, że dzięki temu filmowi poznałam Dylana O'Briena, który stał się moim idolem ;)
Podsumowując, polecam książki i film fanom powieści przygodowych i postapokaliptycznych, i nie tylko!
Tessa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz