czwartek, 2 kwietnia 2015

Papierowe miasta - recenzja książki

Historia ta rozpoczyna się, kiedy Quentin i Margo mają po dziewięć lat. Podczas wspólnej zabawy znajdują w parku martwego mężczyznę. Czytając dalej, przenosimy się do czasu, kiedy bohaterowie mają już po osiemnaście lat i chodzą do tej samej szkoły. Między Q a Margo nie ma bliższej relacji, jednak chłopak od tamtego czasu nadal jest nią zafascynowany. Pewnej nocy dziewczyna pojawia się w oknie jego pokoju, aby pomógł jej w realizacji nietypowego planu.

Jest to jedna z powieści popularnego autora książek dla młodzieży Johna Greena. Napisał m.in. Gwiazd naszych wina czy Szukając Alaski. Podobała mi się jego twórczość, więc z chęcią sięgnęłam po Papierowe miasta. Pomimo nieco rozczarowującego zakończenia naprawdę było warto!

Co mnie w niej zauroczyło? Oczywiście bohaterowie tacy, jak na Greena przystało: Q, jego zabawni przyjaciele Ben i Radar, przebojowa, aczkolwiek tajemnicza Margo Roth Spiegelman. Jednak przede wszystkim wspaniałe przesłania i cytaty, które natychmiast ma się ochotę zaznaczyć, aby ich nie zapomnieć (przynajmniej tak to wyglądało w moim przypadku).

Z lektury tej książki można wywnioskować, że ludzie zazwyczaj nie są takimi, jak się prezentują pośród innych. Inaczej zachowują się w szkole, a jeszcze inaczej w domu czy wśród przyjaciół. Ponadto pewnymi elementami ze swojego życia czy zainteresowaniami zwyczajnie nie dzielą się z ludźmi. Aby w pełni poznać drugą osobę, musielibyśmy się nią stać, co jest fizycznie niemożliwe.

Jak powszechnie wiadomo, chłopcy zakochują się w dziewczynach i na odwrót. Jednak czy wtedy aby na pewno darzą uczuciem właśnie tę osobę, czy tylko wyobrażenie o niej? Tutaj pozwolę sobie przytoczyć cytat: Ale czy nie jest tak, iż na pewnym poziomie trudno nam zrozumieć, że inni są takimi samymi istotami jak my? Idealizujemy ich jako bogów lub lekceważymy jako zwierzęta. 

Tytuł Papierowe miasta można interpretować na różne sposoby. Papierowe, czyli nietrwałe, dwuwymiarowe.
Możesz się przekonać, jakie to wszystko jest sztuczne. Nie jest nawet na tyle trwałe, by je nazwać miastem z plastiku. To papierowe miasto.

W książce występuje również motyw podróży. Trzeba przyznać, że jest coś pociągającego w przemierzaniu całego kraju, mając do dyspozycji tylko samochód, przyjaciół i trochę pieniędzy.

Jedyną rzeczą, jaką mi się nie podobała w powieści, jest zakończenie. Naprawdę, muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś o wiele bardziej... spektakularnego? W każdym razie trochę się zawiodłam, oczekiwałam czegoś więcej, a to było takie nijakie, bez polotu.

Mimo tego książka bardzo mi się podobała i należy do moich ulubionych. Są w niej pewne refleksje, jak i również sytuacje, które rozbawiają do łez. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na ekranizację, która pojawi się w kinach w te wakacje! Tak więc jeśli ktoś zamierza przeczytać Papierowe miasta przed obejrzeniem filmu, nie czekajcie do ostatniej chwili, róbcie to jak najprędzej, bo naprawdę warto!

Tessa

4 komentarze:

  1. książka już czeka na półce, a ja nie mogę się doczekać i filmu i zakończenia lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham papierowe miasta. Ale w zupełności zgadzam się,że zakończenie zawiodło

    http://niedziekiwoleksiazki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Już od jakiegoś czasu mam zamiar się za nią zabrać... :)

    OdpowiedzUsuń