wtorek, 12 maja 2015

Czerwona królowa - recenzja książki

W Czerwonej królowej Victorii Aveyard poznajemy losy siedemnastoletniej Mare Barrow, mieszkanki futurystycznego państwa Norty. Zamieszkują je ludzie, których można podzielić na podstawie koloru krwi: Srebrni - arystokraci o nadprzyrodzonych mocach, takich jak kontrolowanie wody czy żelaza, a nawet czytanie w myślach, oraz Czerwoni - zwyczajni ludzie pełniący rolę taniej siły roboczej i wysyłani na toczącą się od prawie stu lat wojnę. Jak możemy się domyśleć, właśnie do tej grupy należy główna bohaterka. Wkrótce ją także czeka przymusowy pobór do wojska. Zdawałoby się, że poza okradaniem innych nie potrafi ona zbyt wiele. Jednakże pewnego dnia sprawy przybierają nieco inny obrót i dziewczyna trafia do pałacu jako służąca, a tam nieoczekiwanie ujawniają się jej zdolności, o istnieniu których nie miała nawet pojęcia. Tymczasem w kraju dochodzi do ataków grupy rebeliantów walczących o godne życie dla Czerwonych...

Osoby, które podobnie jak ja zaczytują się w dystopiach, na pewno zauważyły powtarzający się schemat: daleka przyszłość, podzielone państwo, nastolatka pochodząca z niezamożnej rodziny nagle staje się z jakiegoś powodu niezwykła. No tak, jeszcze bunty przeciwko okrutnym rządom. Jak widać tu również autorka postanowiła się ściśle tego schematu trzymać. Trzeba przyznać, że fabuła zbyt oryginalna nie jest, taka "mieszanka" innych powieści, głównie Igrzysk Śmierci i Rywalek.

Muszę uczepić się jeszcze jednej rzeczy: duża część wydarzeń w książce była wręcz do bólu przewidywalna. Mare robi coś ryzykownego i udaje jej się to, praktycznie bez żadnych przeszkód! A chętnych do pomocy jej nie brakuje. Natomiast kiedy nie działy się tego typu rzeczy, to momentami wręcz wiało nudą.

Końcówka książki jest jedyną rzeczą, jaka ją ratuje. Tylko dzięki niej nie uznałam jej za nudniejszą wersję Rywalek. Właśnie tam zostało zawarte wszystko to, czego reszcie powieści trochę brakuje: wartka akcja, nieprzewidywalność, a ponadto kompletne zaskoczenie co do pewnej osoby. Muszę przyznać, że akurat ostatnie strony czytałam z zapartym tchem.

Ogólnie rzecz biorąc, książka ta z pewnością nie należy do moich ulubionych, średnio mi się podobała. Z drugiej strony też nie odradzam całkowicie jej czytania, jeśli ktoś lubi klimaty dystopii to czemu nie, może komuś innemu bardziej przypadnie do gustu? Z tego co wiem drugi tom będzie miał premierę w 2016 roku. Znając mnie, z czystej ciekawości go przeczytam, kto wie, może będzie lepiej? Nie zapominajmy, że Czerwona królowa to debiut pani Aveyard.

2 komentarze:

  1. Ile ludzi tyle opinii!
    Mi osobiście "Czerwona królowa" mega się podobała i już nie mogę doczekać się kontynuacji!

    http://czytam-ogladam-recenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. książka czeka na półeczce, ale jakoś się nie rwę do sięgnięcia po nią.
    bynajmniej jestem ciekawa jakie wrażenie na mnie wywrze, bo różnych opinii pełno w internecie :)

    OdpowiedzUsuń