Hejka hej ^^.
Tak, wiem... Mamy już wtorek... Ale to dlatego, że szkoła i w ogóle... No dobra, tylko winny się tłumaczy. Zapomniałam, wybaczcie :). Przypomniało mi się dopiero pół godziny po północy, więc nie miejcie mi tego za złe ;). Możecie mnie zlinczować, ale nie róbcie mi krzywdy ... -.- ^^.
Dobra, koniec tego użalania się nad sobą, czas przejść do dzisiejszego tematu. A dzisiaj znowu mamy spotkanie z autorem :). I to nie byle jakim autorem, a jednym z ważniejszych, jeśli chodzi o moje (i pewnie nie tylko moje) dzieciństwo. A dlaczego? O tym zaraz przekonacie się sami :).
No więc tak ^^. Czytaliście kiedyś Dzieci z Bullerbyn? Bo ja, jako mała dziewczynka, zakochałam się w tej książce i czytałam ją chyba z 5 razy ^^. A może czytaliście Emila ze Smalandii lub Lottę z ulicy Awanturników? Jeżeli na wszystkie 3 pytania odpowiedzieliście "NIE", oznacza to, że powinniście to jak najszybciej zmienić. Te książki są istotną częścią mojego dzieciństwa i bez nich na pewno nie byłoby takie kolorowe :).
Bardzo ogólnikowo, Astrid Lindgren jest szwedzką autorką literatury dziecięcej. Jej dzieła na trwałe zapisały się w naszej historii, a Dzieci z Bullerbyn są chyba nawet lekturą w szkole podstawowej. Ale do tego też się zaraz odniosę.
Astrid Lindgren debiutowała literacko dosyć późno, w wieku 37 lat, książką „Zwierzenia Britt-Marii”. Powieść została bardzo pozytywnie przyjęta i autorka rozpoczęła pisanie kolejnych książek dla dzieci. Lindgren zastąpiła moralizatorstwo dawnych utworów humorem, trafną obserwacją obyczajowo-psychologiczną oraz powiązaniem świata swych książek ze współczesną rzeczywistością lub ludową fantastyką.
W sierpniu 1945 wydawnictwo Rabén & Sjögren nagrodziło „Pippi (Fizię) Pończoszankę” I nagrodą w konkursie na książkę dla dzieci w wieku 6-10 lat. W 1946, gdy ukazał się drugi tom przygód Pippi, odezwały się głosy krytyczne, które dały początek gwałtownej dyskusji w prasie nauczycielskiej i codziennej. Powszechnie szanowany profesor John Landqvist nazwał Astrid niekulturalnym beztalenciem, a Pippi dzieckiem o umysłowo chorej fantazji. Cała ta dyskusja nie wywołała u pisarki żywej reakcji.
Jesienią 1946 Astrid Lindgren rozpoczęła pracę w wydawnictwie Rabén & Sjögren jako redaktor książek dla dzieci. Pracowała na tym stanowisku 25 lat.
Wśród jej dorobku literackiego znajduje się ponad 20 powieści i zbiorów opowiadań dla dzieci, a ponadto sztuki teatralne i słuchowiska radiowe. Wiele z jej powieści zostało sfilmowanych. Książki o Pippi stały się największym szwedzkim bestsellerem wszech czasów dla dzieci. Przetłumaczono je na 73 języki, a łączna suma wydanych egzemplarzy przekroczyła w 2000 liczbę 10 mln.
Jak widać, jest to ważna postać w naszym literackim światku. To, czego się obawiam, to właśnie umieszczenie Dzieci z Bullerbyn w kanonie lektur szkolnych. Nie chcę, żeby ta książka została znienawidzona przez dzieci tylko dlatego, że jest lekturą. Przeżyłam dzięki niej wiele wspaniałych przygód i życzę tego wszystkim młodszym ode mnie, ponieważ w dzisiejszych czasach dzieci niestety zostają powoli pozbawiane możliwości rozwoju swojej wyobraźni. Ech...
W każdym razie, tych, którzy nie mieli okazji zapoznać się z twórczością pani Lindgren, gorąco do tego zachęcam (nie wiecie, co tracicie!), a tych, którzy już to zrobili, chyba wcale nie muszę przekonywać i namawiać ^^.
I to na razie wszystko. A co tam u Was? Jak tam w szkole? Jak się Wam żyje? Jakieś ciekawe odkrycia czytelnicze? Co chcielibyście zobaczyć w następnych "Poniedziałkach z..."? Piszcie w komentarzach ;).
Nie dajcie się i do zobaczenia już niedługo :D.
Luriko
A ja nie martwię się ze Dzieci z Bullerbyn to lektura. Jest to taka książka której nie da się nie polubić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com
W dzieciństwie kochalam Dzieci z Bullerbyn ;) w szkole robiłam nawet makietę ich domów :P Pozdrawiam www.oczytane.blog.pl
OdpowiedzUsuń