piątek, 4 września 2015

Wielki Błękit - recenzja książki

Cześć!

Co mogła robić Tessa w ostatnie dni wakacji? No jasne, że rozkoszowała się dobrą książką! :) A jak książka przeczytana, to i przychodzi czas na recenzję! :D Tym razem możecie przeczytać moją opinię na temat Wielkiego Błękitu Veronici Rossi, trzeciego tomu trylogii Przez burze ognia.
Aria i Perry poszukują Wielkiego Błękitu – miejsca, w którym nie występują zabójcze burze eterowe. Są już całkiem niedaleko celu, jednakże jego osiągnięcie wcale nie jest proste. Muszą uwolnić porwanego Cindera, bez którego przedostanie się tam jest niemożliwe i nakłonić do współpracy skłócone ze sobą od stuleci plemiona…

Podobał mi się ten tom. Podobała mi się ta trylogia. Naprawdę :) Jak wiecie, ostatnio popularnie są książki z dystopijną wizją przyszłości, a autorzy wciąż prześcigają się w kreowaniu takich światów przedstawionych. Veronica Rossi skupiła się na kataklizmach spowodowanych przez burze eterowe, mówiąc najprościej to ogień na niebie, takie wytłumaczenie dla tych, którzy nie czytali :) Motyw zupełnie nowego zjawiska atmosferycznego wypadł całkiem nieźle. Ostatnia część z pewnością dorównuje poziomem drugiej, a nawet jest od niej jeszcze lepsza. Nie brakuje zarówno akcji, jak i wspaniałych bohaterów. Ach, no i romansu w tle :)

Kolejną rzeczą, która mnie urzekła w tej powieści, jest jej klimat. To głównie dzięki niemu potrafiłam na długo zagłębić się w tę historię, zapominając o całym bożym świecie :D Po prostu ma w sobie to „coś”, co przyciąga do siebie czytelnika niczym magnes. Możliwe, że jest to spowodowane stylem piania autorki, jej umiejętnością wytworzenia klimatu. Powody jednak mogą też być inne, przybliżę Wam dwa najważniejsze w kolejnych akapitach :)

Bohaterowie! Wspominałam już, że są wspaniali? Przywiązałam się do silnej, a zarazem kobiecej Arii czy też uroczego i dojrzałego jak na swój wiek Cindera. Ale najbardziej uwielbiam przezabawnego i charyzmatycznego Roara (niestety w tej części z pewnych powodów jest nieco… przygaszony :( ) a Perry to już w ogóle ląduje na liście moich fikcyjnych mężów! :D Zawsze mężny i dzielny, a kiedy trzeba również czuły, opiekuńczy, kochający :) Która by nie chciała takiego faceta?! :D
Nie szaleję jakoś szczególnie za romansami, ale wątek romantyczny w tejże powieści najzwyczajniej w świecie mnie urzekł. Po prostu się ropływałam przy momentach Arii i Perry’ego :) Być może dla niektórych tego romansu byłoby ciut za dużo, ale w tej książce to uwielbiam i uważam, że bez tego to nie byłoby to samo :)

Muszę przyznać, że polubiłam tę trylogię. Z części na część jest coraz lepsza Na pewno mogę ją polecić wszystkim fanom młodzieżówek, zwłaszcza tym, którym nie przeszkadza subtelny, aczkolwiek czasami w pełni ujawniający się wątek miłosny. Tylko pamiętajcie: Perry jest mój! :)
Trzymajcie się!

Tessa

4 komentarze:

  1. Muszę na własnej skórze przekonać się o fenomenie tych książek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już od dłuższego czasu zbieram się do zakupu tych książek, ale jakoś nie wychodzi, bo zawsze mam jakieś ważniejsze pozycje :P. No nic może zażyczę sobie na święta :D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejna trylogia, której jeszcze nie przeczytałam ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam wszelkie trylogie wiec i po tę chętnie sięgnę. Szczególnie że polecasz wszystkie trzy tomy.

    Pozdrawiam
    blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń