środa, 23 grudnia 2015

Kroniki Archeo: Zagadka Zaginionej Doliny - recenzja książki

Hejka hej ^^.

Dzisiaj, tak jak obiecałam, mam dla Was recenzję "Kronik Archeo: Zagadki Diamentowej Doliny". Wczoraj przybliżyłam Wam fabułę całej serii, więc nie będę się dzisiaj nad tym rozwodzić, opowiem tylko o tej właśnie części ^^.

Ciocia Barbara zaprasza Anię i Bartka na ferie zimowe na Tasmanię. Zaplanowała dla nich także nietypową atrakcję: szukanie złota! Jednak ta wspaniała wycieczka szybko zmienia się w śledztwo prowadzące do odkrycia tragedii sprzed lat. Nie wszyscy jednak chcą, aby wyszła na jaw... Ktoś postanawia zepsuć samolot, którym lecą Ania i Bartek, i nawet wyśmienitemu pilotowi Griffinowi nie udaje się uniknąć rozbicia w samym sercu niezbadanych lasów. Jak taką wiadomość przyjmą Mary Jane, Jim i Martin? Wydaje się, że w obliczu takiej tragedii sprawa Williama Dickinsa musi poczekać. Ale czy duchy z przeszłości dadzą tak łatwo za wygraną? I czy Gardnerowie pozwolą, aby łowcy skarbów tak po prostu uniknęli kary?

Piąty tom przynosi nam więcej niepewności niż poprzednie tomy. Przy okazji, wiem, że nie czytam ich po kolei, ale co z tego :D. Z każdą przeczytaną książką z tej serii coraz bardziej zastanawiam się, czy aby na pewno powinny one stać w dziale z książkami dla dzieci. Zapewniam, że starszym czytelnikom również przypadną do gustu, a nie wiem, czy nawet nie zostaną przez nich lepiej zrozumiane. Niemniej fabuła jest trochę przewidywalna. W praktyce wygląda to tak: w piątym tomie wszystkie wydarzenia opierają się w sumie na tym samym, co poprzednie. Dzieciaki zawsze rozwiązują jakąś zagadkę i w ogóle. Ale nie przejmuję się tym, ponieważ nie spodziewałam się czegoś specjalnego po tej książce. Jest to po prostu lekka pozycja pozwalająca się odprężyć po ciężkich dniach w szkole. I za to właśnie uwielbiam tą serię :).

Jednak bohaterowie są bardzo mało wyraziści. Po prostu są i nie wyróżniają się niczym specjalnym. To jest minus w tej serii. Jak wydarzenia historyczne czy zagadki archeologiczne są tutaj ciekawie przedstawione, tak bohaterowie są nijacy. Mimo to polubiłam Anię, Bartka oraz rodzeństwo Gardnerów. Takie pocieszne dzieci ^^. Choć przyznaję, powinni być trochę... Jak to powiedzieć... Głębsi i prawdziwszy? No, wiecie, o co mi chodzi :).

Opisy są przyjemne, jak to w książkach dla dzieci. Nie dłużą się, ale są wystarczające do przedstawienia świata wykreowanego przez autorkę. Szczególnie warto tutaj wspomnieć o tych informacjach na marginesach książki, o których mówiłam już wczoraj. Wspaniale rozszerzają historię i pozwalają dowiedzieć się o wielu ciekawostkach związanych z miejscem, w którym aktualnie dzieje się akcja. Uwielbiam takie bonusy ^^.

Mówiąc o stylu autorki, z pewnością nie jest on oryginalny. Jak to zazwyczaj można się spodziewać, jest on przeciętny. Nie wyróżnia się niczym specjalnym. Może tym właśnie charakteryzują się książki dla dzieci? Ale też dzięki temu są łatwe w odbiorze i niezobowiązujące. Idealne, kiedy chcemy po prostu odpocząć ^^.

Przejdźmy może do oprawy wizualnej. Nareszcie, każda książka z tej serii ma twardą okładkę ;). Popieram ten pomysł z całej siły i oby więcej tak wydanych książek :). Marginesy mają odpowiednie szerokości i czcionka jest duża oraz wygodnie się ją czyta. No i te ilustracje... Są przepiękne :). Każda z dodatkowych informacji opatrzona piękną ramką, podobnie jak strony z "Kronik Archeo". Od tej strony książka naprawdę zdobyła moje serce ;).

Podsumowując, jest to lekka lektura przeznaczona wyłącznie dla tych, którzy chcą się odprężyć przy niezobowiązujących przygodach rodzeństwa Ostrowskich i ich przyjaciół. Nie znajdziecie tutaj głębszego przesłania, ale gwarantuje, że się odprężycie i powędrujecie w świat oczami wyobraźni :).

Ach, no i jeszcze moja ocena! Z czystym sercem mogę dać 20/25 ;).

Nie dajcie się i do zobaczenia już niedługo ^^.

Luriko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz