Cześć Wam ^^
Oto już druga niespodzianka, jaką dla Was przygotowałam w dzisiejszym tygodniu :). Bo ten nasz mały blog taki troszkę smutny, nic na nim świeżego ostatnio, tylko stare rzeczy... A ja nie lubię patrzeć, kiedy ktoś (lub coś XD) siedzi i płacze, więc postanowiłam mu pomóc wyjść z tego dołka :).
Mogłabym od razu przejść do sedna i po prostu pokazać Wam to, co przygotowałam, ale czuję się zobowiązana do przedstawienia zaistniałych przy tej sprawie okoliczności. Otóż przeglądałam ostatnio mój wielki segregator, w którym przechowuję świadectwa, dyplomy i różne inne takie pierdoły, i znalazłam coś, co zmusiło mnie do myślenia. Nie wiem, czy dobrze robię, pokazując Wam to, ale liczę, że mnie nie wyśmiejecie :).
No ale pewnie ktoś już pyta, co to takiego jest właściwie. A jest to jedna z moich pierwszych recenzji, napisanych całkowicie i wyłącznie dla przyjemności (i do szuflady ^^). Chociaż próbowałam startować z nią do gazety, to niestety nie wyszło (ale próbować zawsze warto :D). Publikowałam także recenzje jako mała dziewczynka na blogu biblioteki i w szkolnej gazetce. Takie tak wprawki ^^.
Zatem, jest to recenzja serii "Fullmetal Alchemist", zarówno mangi jak i anime. Ostrzegam, minęło kilka lat (może 2 albo 3 lata) od czasu, kiedy ją napisałam, więc proszę, nie krzyczcie na mnie ;). Jeśli jeszcze ktoś ma ochotę zapoznać się z moimi dziecięcymi wypocinami, to zapraszam do czytania! :)
* * * * *
Lekcja pozbawiona bólu niczego Cię nie nauczy...
Kiedy byliśmy dziećmi, świat mienił się wszystkimi kolorami tęczy i emanował spokojem wymieszanym z bezgraniczną radością. Wszystko było takie proste. Spędzaliśmy czas z przyjaciółmi, rodziną i swoimi dziecięcymi marzeniami. Wydawałoby się, że tak będzie zawsze. Czy aby na pewno?
Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni.
Zapewne już większość z Was wie, o czym będę pisać. Tak, tę recenzję poświęcę mandze "Fullmetal Alchemist". Ale znajdą się też tacy, co powiedzą: Ale o co chodzi? Przecież ta seria istnieje od jakiegoś czasu, to nie jest żadna nowinka, więc po co ta recenzja? I tu spieszę z wyjaśnieniami. Postanowiłam niejako przypomnieć Wam o istnieniu tej mangi z kilku powodów. Po pierwsze nie tak dawno JPF wydał ostatni tomik tej mangi po polsku. Po drugie w lutym pojawił się w internecie drugi z kolei film pt.: "Fullmetal Alchemist: The Scared Star of Milos". Po trzecie (i ostatnie) jest to moja pierwsza poważna recenzja, więc wybrałam serię, którą znam. Miejcie trochę wyrozumiałości ;). Dobra, koniec wyjaśnień. Teraz wróćmy do celu tej wypowiedzi...
"Nie będziesz tworzył człowieka..."
Edward i Alphonse Elric to bracia żyjący w szczęśliwej rodzinie. Mama jest zawsze uśmiechnięta. Prowadzi gospodarstwo domowe. Tata to alchemik-maniak. Synowie kochają go, choć nigdy nie ma dla nich czasu. Mogłoby tak pozostać na zawsze, ale kapryśny los postanowił to zmienić...
Pewnego dnia ojciec odszedł. Niedługo potem matka chłopców umarła targana ciężką chorobą. To był straszny cios dla dziesięciolatków. Zamieszkali u przybranej babci oraz ich oddanej przyjaciółki, Winry. Jednak tęsknota za ukochaną mamą była silniejsza od chęci rozpoczęcia nowego życia. Bracia postanowili nauczyć się alchemii i za jej pomocą przywrócić ją do życia. Niestety w trakcie transmutacji coś poszło nie tak, w rezultacie czego Alphonse stracił całe ciało, a Edward lewą nogę. Ostatkiem sił Edowi udało się sprowadzić duszę brata do pustej zbroi stojącej w pobliżu, ale zapłacił za to odpowiednią cenę. Mianowicie oddał swoją prawą rękę. Od tej chwili nic już nie było takie, jak wcześniej.
Niedługo potem braci odwiedził pewien wojskowy. Zaproponował im służbę w armii, Edowi zostanie państwowym alchemikiem oraz możliwość poszukiwania sposobu na odzyskanie dawnych ciał. Oczywiście przystali na tę propozycję. Edward zafundował sobie automatyczne zbroje zamiast utraconych kończyn. Tak oto zaczęła się pełna niespodzianek i niebezpieczeństw przygoda...
Zasada równowartej wymiany
Arcydzieło. Po prostu arcydzieło. Pani Hiromu Arakawa stworzyła coś, czego jeszcze w naszym mangowym światku nie było. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby jakiś mangaka podjął się wprowadzenia tak ciężkich tematów do swojego dzieła. Nie chodzi tu tylko o śmierć, zabijanie i utratę bliskich, ale o realistyczność. Świat przedstawiony jest bardzo podobny do naszego, tyle że wzbogacono go o naukę zwaną alchemią. Bohaterowie postępują tak, jak normalni ludzie. Mam nadzieję, że wiecie, o czym mówię. Trudno to wyrazić słowami, ale za każdym razem, gdy zabieram się za czytanie alchemika, mam wrażenie, że normalny człowiek postawiony w podobnej sytuacji postąpiłby dokładnie tak samo. To wrażenie realizmu... Nigdy nie widziałam tego wcześniej w żadnym gatunku literackim, filmie czy czymkolwiek innym. Niektórzy mogą być innego zdania. Takie jest moje.
Kreska nie jest zbyt archaiczna lub męcząca dla oczu. Nie jest też niezwykła. Jest po prostu przeciętna, ale w niczym nie ustępuje wymyślnym rysunkom innych mangaków. Można się szybko przyzwyczaić.
Fabuła jest największym atutem tej mangi. Nigdy nie możemy być pewni co do zakończenia wątku, a już na pewno nie jest możliwym, aby ktoś z widzów przewidział zakończenie całości co do joty. Każda z postaci ma swoją własną osobowość, przeszłość oraz motywy działania. Stworzenie takiego czegoś jest naprawdę trudne. I w tym miejscu ukłony dla pani Arakawy. Nikt nie wymyśliłby tego lepiej.
Manga nie jest pozbawiona humoru, choć jego tematyka jest dość poważna. Teksty Eda typu: "Kto niby jest kurduplem!?" po prostu zwalają z nóg, a jeśli Winry choć raz na dzień nie uderzyłaby Eda kluczem francuskim w głowę, oznaczałoby to, że jest chora i trzeba ją zawieźć do lekarza. Tutaj należą się oklaski dla tłumacza, który tak dobrze oddał to, co autorka napisała w swoim ojczystym języku. Wielkie dzięki, panie Pawle i reszto ekipy XD.
"Nie będziesz tworzył złota..."
Arcydzieło arcydziełem, ale każda seria ma swoje minusy tak samo jak plusy. W przypadku "Fullmetal Alchemist" minusem jest lekka schematyczność. Walka dobra ze złem, gdzie dobro wygrywa, bohater w każdej bitwie musi oberwać, ale wygrać, główny zły ma swoich pomagierów itp. Jednak te minusy nie przeszkadzają w docenianiu plusów.
Kolorowe lepsze
Teraz króciutko o anime. "Fullemtal Alchemist" zgadzał się fabułą mangi, ale w pewnym momencie zaczął tworzyć swoją własną historię, w efekcie czego narodzili się inni bohaterowie, niektórzy z mangi w ogóle się nie pojawili, a wątki i zakończenie różniły się diametralnie od oryginału. Większość fanów była zawiedziona, więc w ramach rekompensaty stworzono nowe anime. Nosi ono tytuł "Fullmetal Alchemist: Brotherhood". Dopiero w nim opowieść została przedstawiona z niewielkimi zmianami. Dlatego skupię się na tej drugiej serii.
Co tu dużo mówić. "Fullmetal Alchemist: Brotherhood", tak samo jak manga, jest arcydziełem. Muzyka świetna, a animacja przystępna. Bardziej gustuję w rysunkowych dziełach, więc w tym temacie zostawiam Wam wolną rękę. Sami sprawdźcie, czy Wam się podoba, czy nie.
"Alchemicy, wszystko co robicie czyńcie dla dobra ludu..."
Podsumowując, manga "Fullmetal Alchemist" jest dziełem godnym polecenia. Myślę, że każdy otaku powinien chociaż ją kojarzyć. Oczywiście nie mówię, że spodoba się wszystkim, ale większość powinna znaleźć coś dla siebie. Zresztą, co komu szkodzi obejrzeć odcinek czy przeczytać tomik? Zapewniam, że nie pożałujecie ;)
Zapewne już większość z Was wie, o czym będę pisać. Tak, tę recenzję poświęcę mandze "Fullmetal Alchemist". Ale znajdą się też tacy, co powiedzą: Ale o co chodzi? Przecież ta seria istnieje od jakiegoś czasu, to nie jest żadna nowinka, więc po co ta recenzja? I tu spieszę z wyjaśnieniami. Postanowiłam niejako przypomnieć Wam o istnieniu tej mangi z kilku powodów. Po pierwsze nie tak dawno JPF wydał ostatni tomik tej mangi po polsku. Po drugie w lutym pojawił się w internecie drugi z kolei film pt.: "Fullmetal Alchemist: The Scared Star of Milos". Po trzecie (i ostatnie) jest to moja pierwsza poważna recenzja, więc wybrałam serię, którą znam. Miejcie trochę wyrozumiałości ;). Dobra, koniec wyjaśnień. Teraz wróćmy do celu tej wypowiedzi...
"Nie będziesz tworzył człowieka..."
Edward i Alphonse Elric to bracia żyjący w szczęśliwej rodzinie. Mama jest zawsze uśmiechnięta. Prowadzi gospodarstwo domowe. Tata to alchemik-maniak. Synowie kochają go, choć nigdy nie ma dla nich czasu. Mogłoby tak pozostać na zawsze, ale kapryśny los postanowił to zmienić...
Pewnego dnia ojciec odszedł. Niedługo potem matka chłopców umarła targana ciężką chorobą. To był straszny cios dla dziesięciolatków. Zamieszkali u przybranej babci oraz ich oddanej przyjaciółki, Winry. Jednak tęsknota za ukochaną mamą była silniejsza od chęci rozpoczęcia nowego życia. Bracia postanowili nauczyć się alchemii i za jej pomocą przywrócić ją do życia. Niestety w trakcie transmutacji coś poszło nie tak, w rezultacie czego Alphonse stracił całe ciało, a Edward lewą nogę. Ostatkiem sił Edowi udało się sprowadzić duszę brata do pustej zbroi stojącej w pobliżu, ale zapłacił za to odpowiednią cenę. Mianowicie oddał swoją prawą rękę. Od tej chwili nic już nie było takie, jak wcześniej.
Niedługo potem braci odwiedził pewien wojskowy. Zaproponował im służbę w armii, Edowi zostanie państwowym alchemikiem oraz możliwość poszukiwania sposobu na odzyskanie dawnych ciał. Oczywiście przystali na tę propozycję. Edward zafundował sobie automatyczne zbroje zamiast utraconych kończyn. Tak oto zaczęła się pełna niespodzianek i niebezpieczeństw przygoda...
Zasada równowartej wymiany
Arcydzieło. Po prostu arcydzieło. Pani Hiromu Arakawa stworzyła coś, czego jeszcze w naszym mangowym światku nie było. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby jakiś mangaka podjął się wprowadzenia tak ciężkich tematów do swojego dzieła. Nie chodzi tu tylko o śmierć, zabijanie i utratę bliskich, ale o realistyczność. Świat przedstawiony jest bardzo podobny do naszego, tyle że wzbogacono go o naukę zwaną alchemią. Bohaterowie postępują tak, jak normalni ludzie. Mam nadzieję, że wiecie, o czym mówię. Trudno to wyrazić słowami, ale za każdym razem, gdy zabieram się za czytanie alchemika, mam wrażenie, że normalny człowiek postawiony w podobnej sytuacji postąpiłby dokładnie tak samo. To wrażenie realizmu... Nigdy nie widziałam tego wcześniej w żadnym gatunku literackim, filmie czy czymkolwiek innym. Niektórzy mogą być innego zdania. Takie jest moje.
Kreska nie jest zbyt archaiczna lub męcząca dla oczu. Nie jest też niezwykła. Jest po prostu przeciętna, ale w niczym nie ustępuje wymyślnym rysunkom innych mangaków. Można się szybko przyzwyczaić.
Fabuła jest największym atutem tej mangi. Nigdy nie możemy być pewni co do zakończenia wątku, a już na pewno nie jest możliwym, aby ktoś z widzów przewidział zakończenie całości co do joty. Każda z postaci ma swoją własną osobowość, przeszłość oraz motywy działania. Stworzenie takiego czegoś jest naprawdę trudne. I w tym miejscu ukłony dla pani Arakawy. Nikt nie wymyśliłby tego lepiej.
Manga nie jest pozbawiona humoru, choć jego tematyka jest dość poważna. Teksty Eda typu: "Kto niby jest kurduplem!?" po prostu zwalają z nóg, a jeśli Winry choć raz na dzień nie uderzyłaby Eda kluczem francuskim w głowę, oznaczałoby to, że jest chora i trzeba ją zawieźć do lekarza. Tutaj należą się oklaski dla tłumacza, który tak dobrze oddał to, co autorka napisała w swoim ojczystym języku. Wielkie dzięki, panie Pawle i reszto ekipy XD.
"Nie będziesz tworzył złota..."
Arcydzieło arcydziełem, ale każda seria ma swoje minusy tak samo jak plusy. W przypadku "Fullmetal Alchemist" minusem jest lekka schematyczność. Walka dobra ze złem, gdzie dobro wygrywa, bohater w każdej bitwie musi oberwać, ale wygrać, główny zły ma swoich pomagierów itp. Jednak te minusy nie przeszkadzają w docenianiu plusów.
Kolorowe lepsze
Teraz króciutko o anime. "Fullemtal Alchemist" zgadzał się fabułą mangi, ale w pewnym momencie zaczął tworzyć swoją własną historię, w efekcie czego narodzili się inni bohaterowie, niektórzy z mangi w ogóle się nie pojawili, a wątki i zakończenie różniły się diametralnie od oryginału. Większość fanów była zawiedziona, więc w ramach rekompensaty stworzono nowe anime. Nosi ono tytuł "Fullmetal Alchemist: Brotherhood". Dopiero w nim opowieść została przedstawiona z niewielkimi zmianami. Dlatego skupię się na tej drugiej serii.
Co tu dużo mówić. "Fullmetal Alchemist: Brotherhood", tak samo jak manga, jest arcydziełem. Muzyka świetna, a animacja przystępna. Bardziej gustuję w rysunkowych dziełach, więc w tym temacie zostawiam Wam wolną rękę. Sami sprawdźcie, czy Wam się podoba, czy nie.
"Alchemicy, wszystko co robicie czyńcie dla dobra ludu..."
Podsumowując, manga "Fullmetal Alchemist" jest dziełem godnym polecenia. Myślę, że każdy otaku powinien chociaż ją kojarzyć. Oczywiście nie mówię, że spodoba się wszystkim, ale większość powinna znaleźć coś dla siebie. Zresztą, co komu szkodzi obejrzeć odcinek czy przeczytać tomik? Zapewniam, że nie pożałujecie ;)
* * * * *
No, i to by było na tyle :). Z perspektywy czasu widzę, że jest to chyba jedna z moich gorszych prac (jeszcze na bieżąco przy przepisywaniu tyle błędów poprawiałam...). Dlatego tym razem nie będę Was pytać, co o tym sądzicie, bo chyba nie chcę tego wiedzieć :). Za to zapytam, jak wyglądały Wasze recenzenckie początki? Gazetka szkolna, a może szuflada? Jestem bardzo ciekawa i zachęcam do podzielenia się swoimi wspomnieniami :).
Tak więc nie dajcie się i do zobaczenia już niedługo ;).
Luriko
Kurcze, ta recenzja jest naprawdę dobra! Więc tak nie narzekaj !:) Ja o mandze nie mam zielonego pojęcia niestety :( A pomysł na taki wpis to fajna sprawa :P Zapraszam do siebie na konkurs www.oczytane.blog.pl
OdpowiedzUsuńRecenzja jest niezła a nawet lepiej. ;D
OdpowiedzUsuńJa nie oglądam ani mangi ani anime wiec nie mam zupełnie pojęcia, ale recenzja jest całkiem niezła.
Pozdrawiam
blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com
Nominowałam Was do herbacianego tagu
Usuńhttp://blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com/2015/08/tea-book-tag.html
Przyznam Ci, że porównując Twoja "zła " recenzje do moich pierwszych wypocin, to napisałaś arcydzieło. Podałabym linka ale nie będę się kompromitowac...
OdpowiedzUsuńAle w żadnym wypadku, na pewno się nie skompromitujesz, prossssssszzzzzzeeeeee :)
UsuńNie było tak źle, naprawdę :)
OdpowiedzUsuń